Branża technicznej ochrony mienia nie pozwala się nudzić, co już kilkukrotnie opisywałem. I tym razem zdarzyła się dość ciekawa sytuacja, na którą instalator nie miał większego wpływu. Ale od początku.

Jak zwykle tłem dla całej historii są rozrzucone na sporym obszarze obiekty – byłoby to zbyt proste, gdyby wszystko działo się pod nosem. Fantazja inwestora spowodowała konieczność długiej wycieczki, aby zmienić nieznacznie założenia systemu monitoringu wizyjnego. Myśl była taka, aby główne wyjście rejestratora (w tym wypadku wyjście VGA) udostępnić zarówno w pomieszczeniu, w którym znajdował się tenże, jak i w innym pomieszczeniu, odległym o 60m. Dodatkowo osoba tam przebywająca miała mieć możliwość obsługi tegoż rejestratora poprzez dedykowaną klawiaturę.


Plan był dość klarowny: zdublować wyjście VGA rozgałęźnikiem ze wzmacniaczem, jeden sygnał puścić wprost na monitor w pomieszczeniu z rejestratorem, drugi zaś, po przewieszonej wcześniej skrętce i przy użyciu nadajnika i odbiornika aktywnego, dostarczyć 60 metrów dalej. Aby nie obudzić się z ręką w nocniku najpierw dokonano testów na miejscu, aby sprawdzić, czy takie rozwiązanie ma szansę się sprawdzić. Okazało się, że bez większych problemów taki układ udało się sklecić „na sucho” i wszystko działało bez zarzutu. Zachwyceni perspektywą łatwej roboty instalatorzy ruszyli na podbój.

Na miejscu przystąpili do działania. Odtworzono układ, jaki został skonstruowany „w bazie”, ale z wykorzystaniem istniejącej instalacji. Fiasko… Zaczęło się sprawdzanie wszelkich ogniw instalacji. Lokalnie wszystko zdawało się działać, problem pojawiał się, gdy odbiornik VGA po skrętce wędrował do drugiego pomieszczenia, jednakże okablowanie po przedzwonieniu okazało się sprawne. Telefon do techników z firmy dystrybuującej urządzenia transmisji VGA wskazał na możliwą przyczynę: przewód to nie skrętka komputerowa. Instalatorzy, nie zrażając się nadmiernie, wskoczyli na drabiny i rozwiesili swoją skrętkę, zewnętrzną UTP. Nadal fiasko…

Na taką okazję technicy nie mieli już rad. Po chwilowym okresie rezygnacji zaświtał w ich głowach pewien pomysł: a może wspomniane pomieszczenia zasilane są z różnych faz? Nikt jednak tego przypuszczenia nie potwierdził. Instalatorzy postanowili jednak rozwiesić również przewód zasilający i dociągnąć prąd z jednego pomieszczenia do drugiego. I wiecie co? To była przyczyna. Zasilanie z różnych faz. Jak się okazało, nikt na obiekcie nie miał zielonego pojęcia, że tak właśnie poprowadzona jest instalacja. Bywa. Jak się okazało, przewieszona dodatkowa skrętka i tak się przyda, więc nie ma tego złego. Okazało się również, że sygnał z nadajnika aktywnego spokojnie można puścić dawnym wielożyłowym kablem, więc z tą radą technicy ewidentnie strzelali.

A morał dość jasny: masz fazę, to się jej trzymaj 😉 .

Może zainteresują Cię również poniższe wpisy: